Malarstwo jest dla mnie poligonem doświadczeń, sposobem poznania rzeczywistości, odkrywaniem Nowego i Nieprzewidywalnego. W malarstwie bardzo ważny jest dla mnie proces tworzenia oraz technologia, która wyłania się w wyniku eksperymentów. Pewne doświadczenia i odkrycia determinują następne. Od profesora Ledera przejęłam tezę, że technologia jest integralną częścią formy. W swoich dążeniach staram się przekraczać kolejne ograniczenia, jakie napotykam po drodze. Technologia bywa inspiracją – to ona często determinuje formy, które wizualizuję w procesie malowania. Przypadkowe odkrycia stają się tworzywem do eksploatacji. Badam i wykorzystuję je tak długo, aż poczuję, że uzyskałam pewnego rodzaju nasycenie.
Do roku 2015 moje prace prezentowały doświadczenia w dwóch zasadniczych kierunkach. Pierwszym była iluzja reliefu na płaskiej powierzchni i związana z nią autorska technologia. Cykl nosi tytuł Reliefowe struktury. Druga droga, to uzyskiwanie wrażenia przestrzeni oraz form przestrzennych przez nakładanie transparentnych barwnych płaszczyzn, które nawarstwiając się i przenikając, nasycają kolor (cykle Dynamika kwadratu, Dynamika prostokąta, Przestrzeń algorytmiczna). Płaszczyzną wyjściową przy tworzeniu prac był kwadrat. Jest on figurą doskonałą i wybrałam ją intuicyjnie. Początek w większości obrazów stanowił podział płaszczyzny. Dzieliłam ją za pomocą przekątnych, osi symetrii, a następnie łączyłam powstałe w ten sposób punkty. Kompozycja powstawała poprzez wybór lub odrzucenie pewnych elementów. Każda płaszczyzna geometryczna posiada podziały, które są obecne, a niewidoczne. Działając w ten sposób, ujawniałam je i ukrytą strukturę powierzchni. Czasem koncepcja obrazu była pomysłem pewnego rodzaju działania, ruchu na płaszczyźnie – na przykład kwadrat obracający się wokół jednego punktu lub poruszający się po płaszczyźnie w określony sposób. Prace z cyklu Dynamika są dokumentacją, śladem zaplanowanego wcześniej poruszania się figury – symultanicznych faz jej ruchu. Prace są opowieścią o jednej formie, która poddana została różnym zabiegom dynamicznym. Ruch figury połączony czasem ze zmianą jej wielkości udokumentowany został w swych regularnych fazach. Buduje różne struktury, generuje formy i przestrzenie. Skutkiem ubocznym, ale też oczekiwanym przeze mnie, jest iluzja przestrzeni oraz światła w obrazie. Powielenie form, czasem z ich stopniowym i rytmicznym powiększeniem lub przesunięciem na płaszczyźnie jest swoistym algorytmem. Zautomatyzowane działanie minimalizuje ślad indywidualny artysty. Dzięki technologii efekt przypomina raczej pracę komputera niż człowieka i nie kojarzy się z klasycznym malarstwem. Brak w nim śladów pociągnięć pędzla i faktury farby. Prace te wymagały jednak wielogodzinnej pracy. Doświadczenia związane z tworzeniem tego typu obrazów mają charakter medytacyjny, hipnotyzujący. Praca wymaga ciągłego skupienia i cierpliwości, przy jednoczesnej niepewności, co do efektów. Zaplanowany jest bowiem sam proces działania, a nie jego wynik. Efekt końcowy jest materializacją abstrakcyjnej myśli, w której geometryczna płaska forma przekształca się w malarską strukturę. W niuansach kryje się moc przypadku. Stopień rozcieńczenia farby, stopień krycia danego pigmentu, czas rozpylania farby decydują o wyglądzie skończonej pracy.
Kolejnym doświadczeniem w malarstwie była iluzja przestrzeni trójwymiarowej, operująca zbudowaną światłocieniem bryłą geometryczną oraz cieniem przez nią rzuconym (prace z cyklu Refleks, Unoszenie). Aby móc zaobserwować zjawisko, budowałam modele z papieru, które następnie na różne sposoby oświetlałam i wykonywałam pomocnicze fotografie. Cień rzucony stał się obiektem mojej obserwacji. Podjęłam próby by możliwie najlepiej oddać jego strukturę i niematerialność. Znów pojawił się proces technologiczny oraz poszukiwanie odpowiednich do tego celu środków wyrazu.
O cyklu „Luminance”
Cykl Luminance zrodził się jako wynik pracy doktorskiej o tytule Światło i cień jako ekwiwalent obecności. Kontynuuję go do dziś. Tytuł pracy wskazuje zasadnicze kierunki moich poszukiwań. Z jednej strony zagadnienie samego światła i cienia w obrazie, z drugiej – pojęcie obecności w nawiązaniu do rozważań fenomenologicznych na temat obrazu zaczerpniętych od Lamberta Wiesinga oraz Mauricea Merleau – Ponty’ego.
Po doświadczeniach z malarstwem geometrycznym, zatęskniłam za mimesis i malarską iluzją, w której zawsze dostrzegałam dużą siłę oddziaływania. Ostatnie moje działania przed powstaniem cyklu Luminance odnosiły się do zaobserwowanych w rzeczywistości brył geometrycznych. Zafascynowała mnie wówczas struktura cienia rzuconego, jego niematerialność. Obserwowałam i próbowałam zwizualizować to zjawisko optyczne. Cykl Luminance rozszerza zakres poszukiwań.
Pierwotną potrzeba, dla której podążyłam artystyczną drogą było umiejętne odtwarzanie rzeczywistości. Podziwiałam kunszt mistrzów malarstwa. Szczególne emocje wywoływały we mnie detale obrazów, takie jak wiarygodne przedstawienie różnych materii – np. aksamitu, tafty, szkła czy metalu. Były wynikiem wnikliwej obserwacji jak zachowuje się światło i cień na danej powierzchni raz trafnego odwzorowania tych faktorów za pomocą barwy.
Światło i cień są bytami niematerialnymi ale to one opowiadają nam o rzeczywistości wizualnej. Światło jest strumieniem fotonów, które po przetworzeniu przez aparat widzenia pozwala zobaczyć rzeczywistość, która nas otacza. Każdy obraz rzeczywistości jest projekcją w mózgu, istnieje dzięki naszej percepcji, podobnie jak przedstawienie obrazowe. W malarstwie światło i cień podkreślają przestrzenność form, wpływają na nastrój obrazu, tworzą napięcia, budują kompozycję, ale mogą też mówić o właściwościach fizycznych i dotykowych danej materii, takich jak miękkość lub sztywność, o rodzaju powierzchni – stopniu matowości lub błyszczenia. I właśnie ta zdolność światła i cienia, czyli optyczne definiowanie rodzaju materii, zainteresowała mnie szczególnie. Luminance (pol. luminancja) jest terminem zaczerpniętym z fizyki. Opisuje ilość światła emitowanego przez daną powierzchnię – jest miarą wrażenia wzrokowego.
Bohaterami moich prac są materiały współczesne, popularne, nie posiadające większej wartości – zgniecione papiery oraz folie. W rzeczywistości są to banalne, przestrzenne formy, kojarzące się z destrukcją, niepotrzebnymi odpadami. Postanowiłam je przeskalować i uczynić monumentalnymi w obrazach. Papierowe i foliowe formy oświetlam na różne sposoby, poszukując ciekawych zjawisk optycznych. Obserwuję je i przenoszę na płótno.
Wspomniane wcześniej zainteresowanie ujęciem fenomenologicznym obrazu pojawiło się po przeczytaniu książki „Oko i umysł” Marleau- Ponty’ego oraz dwóch książek Lamberta Wiesinga – „Widzialność obrazu” oraz „Sztuczna obecność”. Teorie te wydały mi się bliskie w kontekście własnych doświadczeń i postrzegania relacji pomiędzy artystą, obrazem, odbiorcą. Stanowisko fenomenologiczne mówi, że obrazy są widziane a nie czytane. Odrzuca treść jako konieczny element dzieła. Naoczność i bezpośrednie doświadczenie wzrokowe są kluczowymi narzędziami poznania dzieła o charakterze wizualnym. Widzialność uruchamia oddziaływanie psychologiczne, później do głosu dochodzi umysł i analiza intelektualna. Przedstawienie obrazowe według Wiesinga jest rodzajem „sztucznej obecności”. Widz ma świadomość, że przedstawienie nie jest realnym przedmiotem, że nie jest to rzeczywistość substancjalna, ale na mocy redukcji fenomenologicznej, czyli wzięciu w nawias wiedzy, staje się projekcją w umyśle – czyli na swój sposób istnieje, rozpoznajemy go, zaczyna być obecny.
Marlena Lenart